Chciałoby się napisać, że pogoda była cudna, że ciepło leniwie i w ogóle, ale... No właśnie. Aura nie rozpieściła tym razem. Choć prawdę mówiąc przebywanie w tym cudownym miejscu, tak samemu, ze sobą ma niezaprzeczalny urok. Oprócz prac przy domu i w domu, powoli zaczynamy się ze sobą oswajać i odnajdywać te magiczne miejsca, które po prostu trzeba wydobyć na "światło dzienne" by za moment móc tej magii cieszyć się mocą. Pojawił się Wierzbodziad i dała o sobie znać szpacza rodzinka mieszkająca w jego jego włości. Spacerujący nad brzegiem rzeczki bocian, czy wzbijające się w niebo z klęgorem żurawie, czy polujący nieopodal myszołów tylko dopełniają tej magii.
Testowanie strzelnicy i akrobacje z orężem na arenie powoli zaczynają nabierać coraz bardziej realnego kształtu. Jeszcze trochę, a zagrzmi tam bitewny zew i ruszymy na WAR OF THE ORCS!
|
Utopiony w zieleni? Jeszcze chwilę. |
|
Kolega bóbr zostawia coraz bardziej imponujące instalacje :-) |
|
A tam w dali gniazduje myszołów. |
|
Z perspektywy komina okolica też fajnie wyglada. |
|
Po sąsiedzku osiedla skrzatów zamieszkały szpaki. |
|
Oboje rodzice uwijają się by nakarmić wrzeszczącą ferajnę. |
|
A i posprzątać też czasem wypada. |
|
Bociek wpadł na francuskie przystawki :-) |
|
Żurawie z klęgorem krążyły nad OSADĄ DORZUCHA. |
|
Testy strzelnicy. |
|
WAR OF THE ORCS już niebawem. |
|
Czyżby orkowie wysłali zwiad? |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz