Znacie
Wierzbodziada? Nie? To naprawdę osobliwa historia. Pewnego dnia
niebo pociemniało, zachmurzało, zaczął padać deszcz. Nie byłoby
w tym nic dziwnego, ot po prostu deszcz. Lecz było w tym coś, co
sprawiało nieodparte wrażenie, że tego dnia coś jeszcze się
wydarzy. Wrażenie narastało, a deszcz padał tym mocniej im
mocniejsze było wrażenie. Gdzieś za lasem zaczęło błyskać i
grzmieć. Słychać było, że burza ze swym groźnym obliczem zbliża
się coraz bardziej i bardziej. Kiedy piorun uderzył blisko domu
słychać było potężny huk, jakby perunowy grzmot trafił w sam
środek wszechobecnego bytu. Przy tym, coś przeraźliwie zajęczało,
trzasło i z rozdzierającym łoskotem uderzyło o ziemię.
Zaniepokojony wybiegłem z domu by zobaczyć co się stało. To co
spostrzegłem przeraziło mnie na wskroś. Przeraziło i zasmuciło
zarazem. Stara wierzba rozłupana na pół, rozdarta na dwoje, stała
niczym wiarus trafiony toporem. Widok był to straszny.
Lecz
po latach okazało się, że tę starą, rozłupaną drzewinę
zaczęły zamieszkiwać różne stworzenia. Jedne z tego, drugie z
innego świata. Zamieszkały tu krzaty tudzież brzozowic. Lecz
najdziwniejszym gościem stał się Wierzbodziad. Ale jego historię
opowiem Wam następnym razem :-)
Wierzbodziad |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz